Czy wiesz, co jest najczęstszym powodem niepowodzenia w uprawie ziół w domu?
Oglądamy piękne zdjęcia z inspiracjami, gdzie w kuchni zielono jest od ziół, już prawie czujemy ich zapach w naszej własnej. Czytamy pierwszy lepszy artykuł o tym jakie to proste, że wystarczy posiać nasiona, lub zakupić gotowe w doniczkach…
Żyjemy tą wizją i euforią gdy przynosimy po raz pierwszy do domu kupione zioła. Jedną doniczkę… dwie… czasem trochę więcej…
Za kilka dni czar marzenia pryska – rośliny więdną (ale przecież podlewam!), podsychają, tracą wygląd, wyciągają się itd. (co ja robię źle?). Jeśli próbujesz ponownie to sytuacja się powtarza i dochodzisz do wniosku, że ,,nie masz ręki” do roślin.
A co jeśli powiem Ci – wszystko z Tobą dobrze! Problem tkwi u źródła czyli w doborze roślin!
Najpopularniejsze zioła, są w większości roślinami ciepło i słońco-lubnymi. W mieszkaniu – za mało będzie dla nich wilgoci w powietrzu, no i właśnie światła, zwłaszcza w okresie zimowym.
Druga rzecz – jeśli kupujemy w sklepie zioła (i inne rośliny) hodowane na wielką skalę, to musimy się liczyć z tym, że od ,,urodzenia” do drogi do sklepu, żyją w perfekcyjnych warunkach, regulowanych przez komputer sterujący, z odpowiednio dawkowaną wodą i nawozami, oświetleniu o różnych częstotliwościach fal i traktowanych substancjami czy to przyspieszającymi wzrost, kwitnienie czy przeciwnie skarlającymi. W domu takich warunków im nie stworzymy, z góry więc należy założyć ich krótki żywot.
Część osób, próbuje również wysiewać nasiona z różnym skutkiem, zwłaszcza w okresie zimowym, bo jednak te rośliny wolałyby być latem na ,,grządce” 🙂
Rozwiązanie jest banalnie proste!
Po prostu istnieją rośliny doniczkowe, które świetnie rosną w domach przez okrągły rok, a przy okazji możemy ich używać kulinarnie, medycznie i kosmetycznie. Przechodząc do konkretów, lista poniżej:
- ,,Kubańskie oregano” Plectranthus amboinicus
To moje odkrycie kulinarne już sprzed kilku lat. Dostałam szczepkę jako ,,melisa” i trochę czasu zajęło mi znalezienie poprawnej nazwy. Ma mięsiste ,,włochate” liście, o aromacie między bazylią-rozmarynem-melisą. Rośnie bezproblemowo w zwykłej ziemi ogrodowej, nie lubi tylko bezpośrednich promieni słonecznych. Równie łatwo rozmnaża się ze szczepki. Warto tylko uszczykiwać wierzchołki pędów, by nie ,,wyciągał się” za bardzo.
Liści jego używam do mięs (pieczenie), jako dodatku do spaghetti czy sałatek i posypywania na kanapki zamiast szczypiorku (na surowo). Trzeba tylko wybrać ulubione proporcje, bo ma intensywny aromat. Rewelacyjnie spisuje się też w roli aromatycznej herbaty (liść dodany do herbaty lub zalany wrzątkiem), która przy okazji łagodzi przeziębienie, katar i bolące gardło (sprawdzone!). Podobno dobrze działa na laktację 😉 Naprawdę roślina na medal.
2. ,,Anginka” Pelargonium graveolens
Pamiętacie tę ,,śmierdzącą” roślinę z parapetu u babci lub szkolnego korytarza? To właśnie ,,anginka”. Podobno ludzie dzielą się na tych co uwielbiają jej zapach i tych co nienawidzą… Ja należę do pierwszych, ale pocieszę, jeśli roślina znajduje się w miejscu gdzie nikt jej nie dotyka, to zapachu nie wydziela – dopiero przy kontakcie, otarciu się czy urwaniu listka.
Jest rośliną równie bezproblemową co poprzednia, nie lubi jedynie przelewania i też warto uszczykiwać jej wierzchołki by się ładnie krzewiła. Łatwo się rozmnaża z sadzonki, ruszajcie więc na poszukiwania kierując się węchem 😉
Nie wszystkie przepisy zdążyłam sprawdzić na sobie, ale można ją stosować np. jako dodatek do rosołu (wrzucić liść), aromatyzowania ciast czy ciastek, nawet cukru (kładzie się listek na dno cukiernicy na jakiś czas), czy cudownie pachnącej herbaty (listek w kubeczku zamieni każdą ,,minutkę” w aromatycznego ,,earl greya” )
3. Cebula – tak ta zwyczajna nie mylicie się, choć może typowo ,,doniczkowa” nie jest 🙂
W okresie jesienno-zimowym przy braku świeżych witamin, zawsze u mnie w rodzinie posiłkowano się właśnie sadzoną do skrzyneczek lub zamoczoną ,,piętką” w wodzie cebulą, a raczej szczypiorem który z tej cebuli wyrastał. Sposób stary jak świat, a trochę niestety zapomniany. Rośnie oczywiście bezproblemowo, można posadzić do ziemi, lub w wersji dla leniwych do dekoracyjnych pojemniczków z wodą (najlepiej gdy umieszczone w wodzie są same korzenie by cebula nie gniła). Szczypior tniemy nożyczkami do sałatek, jajecznicy, kanapek i co nam wyobraźnia jeszcze podpowie, a on niezmiennie odrasta 🙂 Gdy odrastać zaczyna wolniej i widzimy, że cebula już straciła na „pękatości”, to cebulę można skroić do innych celów i podmienić na nową.
Mam też ochotę spróbować powyższą wersję z czosnkiem, gdyż szczypior czosnkowy jest naprawdę świetną przyprawą na surowo do sałatek – nie tak mocny jak wyciśnięty ząbek, ale równie aromatyczny.
To moje top 3 propozycje. Właściwie ciekawych roślin, które wytrzymują bezproblemowo w domu i nadają się na zastosowania kulinarnie jest jeszcze więcej, ale nie wszystkie posiadam w domu, będę więc uzupełniać wiedzę w miarę ,,testów” 🙂 Wymieniam poniżej, te mniej sprawdzone, bo może ktoś ma ochotę na samodzielne eksperymenty.
4. Aloes (jest kilka gatunków nadających się do użycia)
Świetna roślina lecznicza, z dzieciństwa pamiętam zakrapianie nosa jego sokiem (gorzki, więc można dodać miodu), czy przykładanie na rany lub odciski. Roślina bezproblemowa i łatwa do rozmnożenia. Podobno można z niego robić niezłe napoje, w tym wyskokowe 🙂 Warto przed zastosowaniem poczytać nieco, gdyż trzeba najpierw zniwelować alergiczne związki zawarte w skórce i pod nią.
5. Żyworódka
Mam i stosuję leczniczo, ale kulinarnie na szerszą skalę jeszcze mam opory. Małe rozmnóżki, dodać można do sałatek, a liść żuć nawet na surowo, co jest dobre przy bólu gardła czy zębów, ale działa lekko znieczulająco (przynajmniej na mnie), stąd jeszcze jest w fazie testów. Rośnie i rozmnaża się bezproblemowo. Warto usuwać na bieżąco rozmnóżki, bo roślina nimi ,,śmieci” dość intensywnie.
6. Stewia
Jako zdrowszy zamiennik cukru i słodzików. Jeden do pół listka stewii jest jak łyżeczka cukru do herbaty. Ponieważ nie słodzę herbaty, to nie mam jej jeszcze w kolekcji, ale przymierzam się do sadzonki by eksperymentować z ciastami. Podobno rośnie bezproblemowo, choć nie lubi zalewania i musi mieć pewien okres spoczynku, po którym znowu rusza ze wzrostem.
7. Imbir
Wciąż nie zdążam posadzić, gdyż zjadamy w dużych ilościach na bieżąco, a podobno warto, bo roślina bezproblemowo radzi sobie w domowych warunkach. Posadzony nie za głęboko korzeń (kłącze właściwie) imbiru, wypuszcza dość ładne liście i powoli się rozrasta. Raz na czas można wyciąć najstarszą część i zużyć w kuchni, a młodsze kłącza posadzić znowu. Aromat jest bardziej intensywny od tych kupowanych w sklepie.
8. Trawa cytrynowa
Nieźle rośnie w ogrodzie, choć nie zimuje, ale podobno wytrzymuje dość długo warunki domowe (można ją przezimować w mieszkaniu). Rośnie bezproblemowo z nasion i można ją ,,strzyc” w celu uzyskania liści o cytrynowym aromacie, ale bez kwaskowatego smaku. Nadaje się do herbat, deserów, ale też innych dań gdzie pasować będzie ,,cytryna”, warto tylko pamiętać o wyciągnięciu samych liści np. po gotowaniu, sam liść jest trudny do przeżucia 🙂
Na ten moment tyle ciekawostek. Ruszajcie na poszukiwania i podzielcie się przepisami z wykorzystaniem powyższych. A może macie już doświadczenia z powyższymi roślinami, albo znacie jeszcze inne warte uwagi w temacie?
Niech Zieleń będzie z Wami!
Olena
Po więcej zajrzyj na Facebook: Zieleń Do Kwadratu – fan page
I dołącz do grupy: Mały Ogród i Balkon
Cześć Oleno!
Fajnie że piszesz o swoich doświadczeniach w uprawie ziółek 🙂
ja własnie hoduję szczypior z cebuli, dzieci posiały bazylię, szczypiorek, – mamy zielono na parapecie.
Dodaj jeszcze do listy klasyczną rzeżuchę!- moje dzieci wstrzymały wysiew, aby była na Wielkanoc:0… tak to jest jak mama Zielona, to i dzieci Zielone!
pozdraiwam
Rzeżucha i kiełki są czaderskie! Zwłaszcza na przedwiośniu, kiedy brakuje witamin.